Jesús Malverde. Meksykański święty przemytników narkotyków

Jesús Malverde zanim stał się świętym przemytników narkotyków, był lokalnym Janosikiem. Jego rodzice zmarli z głodu, gdy był mały. Potem pracował na kolei w stanie Sinaloa, a w wolnym czasie zabierał bogatym, a dawał biednym. W końcu się doigrał, został zadenuncjowany przez przyjaciela za 10 tysięcy pesos i 3 maja 1909 skazany na śmierć przez powieszenie. Podobno naprawdę nazywał się Jesús Juárez Mazo, ale nie jest on postacią w żaden sposób nieudokumentowaną historycznie, a badacze wskazują, że tak naprawdę jest siłą składową kilku lokalnych Robin Hoodów żyjących w XIX wieku. 

Okładka płyty Danase & Sterneis

Jak lokalny Janosik może stać się świętym? A no wyobraźmy sobie taką sytuację na naszym polskim gruncie. Dajmy na to, że zbłąkany ceper z Torunia przyjeżdża sobie w polskie góry i tam zastaje go zamieć, noc i niedźwiedzie. Modli się do wszystkich znanych bogów, świętych i do wszystkiego, co mu na myśl przyjdzie, zaczyna majaczyć, a noc jest coraz ciemniejsza. W końcu wpada na genialny pomysł - czemu by się nie pomodlić do Janosika. On przecież znał te tereny, no i generalnie spoko był z niego koleś. Zupełnym przypadkiem zaraz po skończeniu tej modlitwy chmury się rozstępują, nadchodzi piękny wschód słońca, a niedźwiedzie zapadają się pod ziemię. A nasz ceper zostaje pierwszym wyznawcą. Opowiada o całej sytuacji sąsiadowi, żonie, kuzynom kuzynów i wszyscy naraz zaczynają modlić się do Janosika. To tylko kwestia czasu jak Janosik zostaje św. Janosikiem. 

Tak też był z Janosikiem w wersji meksykańskiej. Eligio Gonzales był kierowcą ciężarówki w stanie Sinaloa. Pewnego dnia zostaje on napadnięty, zraniony nożem, postrzelony i pozostawiony na powolną śmierć. Na poboczu drogi zaczyna się modlić o litość i przetrwanie. Przypomina sobie lokalnego bohatera - Jesusa Malverde. On przecież też pracował w transporcie, no i jest ziomkiem z jego ziemi, na pewno go zrozumie i wysłucha. Przyrzeka Jesúsowi, że jeśli go teraz uratuje, to on zbuduje mu odpowiednią kapliczkę. Eligio cudem przeżywa i wierzy, że ten cud zesłał mu Malverde. Idzie więc wybudować mu kapliczkę. 

Kapliczka wymaga jednak namacalnej obecności Malverde, w postaci obrazu lub rzeźby najlepiej. Tu zaczyna się problemik, bo Jesúsowi zmarło się już jakiś czas temu i nikt nie pamięta, jak on wyglądał. Eligio idzie więc do swojego sąsiada, lokalnego artysty rzeźbiarza i mówi mu w te słowa: Zrób tak, żeby był podobny trochę do Pedra Infante, a trochę do Carlosa Mariscala (Infante to gwiazda meksykańskiego kina, Mariscal - miejscowy polityk, obydwaj ze stanu Sinaloa). Zgodnie z tymi wytycznymi sąsiad wykonuje gipsowe popiersie - prototyp dalszego kultu Jesusa Malverde. Fejm i fama się niosą, a nowy święty staje się patronem całego stanu Sinaloa. 

Jako że Sinaloa jest kolebką meksykańskiego biznesu narkotykowego, to do Malverde zaczynają się modlić przemytnicy. W końcu chłopak był stąd, zna realia i tak jak oni pracował w transporcie. A o co się modlą? O powodzenie swoich akcji, szmugli i innych biznesów. Świętej Panienki z Guadalupe prosić nie wypadało, gdzie jej czystość i nieskalanie do ich szemranych interesów! Jesús jednak wykonuje powierzone mu zadania na piątkę. Pasuje zresztą na świętego narcos idealnie - oni też przecież chcą być widziani jako lokalni Janosikowie, którzy troszczą się o biednych i walczą ze wspólnym wrogiem, jakim jest rząd. Muszę dodać jeszcze, że przeważającą większość wyznawców Malverde stanowią jednak tzw. zwykli ludzie, którzy modlą się do niego w tzw. zwykłych sprawach: o zdrowie, miłość, szczęście rodzinne, pieniądze i pracę. 

Największa, oficjalna kapliczka, stolica kultu Malverde znajduje się w mieście Culiacán. Gdy przyjeżdża tu się pomodlić jakiś prominentny baron narkotykowy, zamykana jest cała ulica. Żeby było zabawniej, nieopodal znajduje się siedziba lokalnych władz, której również odcinany jest dojazd do posesji na czas bossowych modłów. 

Wcześniej miejscem kultu było rzekome miejsce spoczynku szczątków doczesnych rzezimieszka. Gdy go wieszano w 1909 roku, gubernator ponoć nakazał, by nie zdejmowano jego zwłok z drzewa. Sympatycy Malverde mieli ustawiać kamienie tak wysoko, żeby przykryć ciało ich bohatera. Na kopcu z kamieni od tej pory stawiano świece, kwiaty oraz zostawiano karteczki z modlitwami. Aż do końca lat 70. XX wieku, kiedy to w owym miejscu zdecydowano postawić ośrodek kultury. Jego budowie towarzyszył ponoć szereg niezwykłych wypadków. Buldożer, gdy miał usunąć kamienie z grobu Malverde, sam z siebie się zapalił i przestał działać. Kierowca następnego zginął nagle w niewyjaśnionych okolicznościach. Nagłe choroby i wypadki przytrafiały się także innym pracownikom, a w wybudowanym już gmachu działy się dziwne rzeczy - znikały sprzęty, pękały okna. Wtedy wyznawcom Malverde wydzielono inny teren - ten sam, gdzie obecnie znajduje się kaplica.

Jesúsa Malverde można spotkać jednak nie tylko tam, jest na każdym rogu Meksyku. Figurki i kadzidełka z jego wizerunkiem można kupić na każdym targu. Dżokejki i koszulki można zobaczyć na ulicznych straganach w każdym miasteczku. Jego imię przewija się w meksykańskich przebojach narcocorridos, jeden z raperów przyjął nawet jego pseudonim. O Malverde powstały książki, sztuka teatralna utrzymana w tonie realizmu magicznego oraz film. Jego nazwisko stało nawet się marką piwa z Guadalajary oraz tanich papierosów. Jesús Malverde z lokalnego dobroczyńcy stał się jednym z głównych meksykańskich celebrytów.



Malverde w zacnym katolickim towarzystwie.

Aromatyczny stożek magiczny.

Wszechmogący sprej.

Kadzidełkowy Jesus w towarzystwie świętych, gołych bab i innego świętego ludowego.

Hit sezonu.

Tatuaż na nodze Martina, przypadkowo spotkanego w parku Alameda.


Z wizytą w kaplicy Jesusa Malverde w Culiacánie (aktualizacja luty 2019)




Muzyk czekający na zlecenia. Dla ukochanego świętego można zamówić piosenkę o nim samym.

Sprzedawczyni świec w fotelu bujanym.



Los Cadetes De Linares - "Jesus Malverde"


Los Cuates De Sinaloa "Mi Santito Preferido"