Co zabrać ze sobą do Meksyku?

Co spakować ze sobą jadąc w podróż po Meksyku? Co z naszych produktów codziennego użytku w Meksyku nieco ciężej dostać w sklepie? Co się może przydać, o czym warto pamiętać? Dzisiejszy post jest z serii pt. FAQ - odpowiedzi na pytania, które najczęściej przysyłacie mi w prywatnych wiadomościach.


1) Przejściówka do kontaktu. W Meksyku gniazdka wyglądają tak samo jak w USA - mają dwa długie prostokątne wejścia i (czasem) półokrągłe wejście na uziemienie. Adapter najlepiej zakupić w Polsce przed przyjazdem (przez internet albo w sklepie elektrycznym), w Meksyku można je oczywiście kupić, ale po co tracić czas na wakacjach. Łatwiej dostanie się w Meksyku wejście do kontaktu do podłączenia kabla USB. Można też łatwo kupić przejście dla wejścia z uziemieniem do tego bez uziemienia. Tutejsze napięcie prądu to 110-120V, ale ja nigdy nie miałam z tą różnicą problemu - podobno to dlatego, że urządzenia wyprodukowane po roku 2005 posiadają wbudowany transformator napięcia. Więcej na ten temat przeczytacie np. TUTAJ.

2) Sprej przeciwko komarom oraz krem do opalania. Słońce i komary to naturalne siły zbrojne Meksyku, a narodowy oręż do walki z nimi jest zazwyczaj droższy niż w Polsce. Meksyk to obszar niskiego zagrożenia malarią, ja nie biorę nigdy leków malarycznych ani nie słyszałam historii z pierwszej ani drugiej ręki o zachorowaniach. Jeśli chodzi o Zikę - zagrożenie również jest niskie w porównaniu z innymi krajami Ameryki Środkowej i Południowej, odnotowano do tej pory 80 przypadków Ziki w Meksyku. Jednakże - strzeżonego Pan Bóg strzeże - szprej na komary warto!

3) Tampony. W Meksyku tampon oznacza zazwyczaj tampaxa z aplikatorem, jeśli więc nie jest to Wasz ulubiony typ tamponów, to zachęcam do przywiezienia sobie zapasu z Polski. Z podpaskami nie ma problemu.

4) Płyn do soczewek. Trzeba się nieźle tutaj za nim nabiegać. Znajoma przeszła pół miasta i chyba wszystkie lokalne apteki w San Cristobal i nie znalazła, aż w końcu poratował ją płyn pozostawiony w hostelu przez innego gościa.

5) Dodatkowa karta do bankomatu. Meksykańskie bankomaty zazwyczaj na początku dają pieniądze, a potem dopiero oddają kartę - inaczej niż w Polsce i przez przyzwyczajenie do polskiego schematu albo przez nieopanowaną radość posiadania gotówki w ręku, można o karcie zapomnieć. 

6) Ksero paszportu. Najlepiej w kilku sztukach. Pomaga przy wyrobieniu nowego paszportu, gdy z właściwym coś się stanie. Ksero jest także wymagane przy wymianie waluty w Scotia Bank, który ma zazwyczaj najlepszy kurs (nieaktualne, Scotia Bank nie wymienia już pieniędzy, gdy nie ma się u nich konta). 

7) Tytoń. Jeśli lubicie skręcane papierosy, to lepiej przywieźcie tytoń ze sobą. Tutaj owszem można go dostać, ale trzeba się trochę nachodzić. Nie ma zazwyczaj praktycznie wyboru i słyszę głosy, że tytoń nie jest zazwyczaj specjalnie dobry. Meksykanie tak ochoczo jak Polacy nie skręcają. Najczęściej chyba powtarzanym pytaniem moich nowo przybyłych do Meksyku pytaniem jest właśnie "Gdzie kupić tytoń". 

8) Herbata. W supermarketach dostaniemy zazwyczaj zaledwie kilka rodzajów herbaty, z pewnością nie ma takiego wyboru jak w Polsce. Jeśli więc macie swoje ulubione herbaty - warto wziąć je ze sobą. Ja zaś zachęcam do odwiedzenia stoisk z ziołami na tutejszych targach, można tam dostać różne ciekawe herbatowe dodatki (liście hibiskusa - tutaj jamaica, trawa cytrynowa, lipa - tila, rumianek - manzanilla, ja zrywam także z drzewa liście cytryny i limonki, które potem wrzucam świeże do parzącej się herbaty, eksperymenty dopiero zaczynam:))

9) Plecak z dużą ilością wolnego miejsca. Na pamiątki i inne zakupy! Nie upychajcie się po brzegi, bo potem będziecie tego żałować, wiem z doświadczenia swojego i znajomych.



Prezenty dla meksykańskich dobrodziejów

Fajnym pomysłem są zawsze małe podarki, które można rozdawać spotkanym po drodze dobrym ludziom. Każdy podróżnik ma pewnie swoje patenty na takie drobne pamiątki z Polski, ja powiem tylko że w Meksyku cuda czynią obrazki z Janem Pawłem II, który zajmuje ciepłe miejsce w sercach wielu meksykańskich katolików. Najlepiej, żeby na odwrocie była modlitwa po polsku (można wspólnie pośmiać się z prób czytania naszego języka). Meksykanie uwielbiają również polskie wódki smakowe typu wiśniówka, pigwówka, orzechówka. Ojciec mojej meksykańskiej przyjaciółki wyciągał podarowaną mu przeze mnie wiśniówkę tylko na specjalne okazje i pił z pietyzmem tylko po pół kieliszka na raz. Mówi, że jeśli niebo ma smak, to ma smak właśnie polskiej wiśniówki. Z innych pomysłów na podarki-pamiątki to wożę często: polskie cukierki (szczególnie smakują krówki i kukułki), małe słoiczki z chrzanem ("to takie polskie chilli, tyle że jest ostre w inny sposób, od razu uderza do mózgu, a nie piecze przez dłuższy czas jak pikantności meksykańskie"), pocztówki z Polski, polskie chusty ludowe i inne gadżety ze sztuką ludową (bardzo się tu podobają), polska muzyka ludowa na płytach (często o nią tu pytają).

Czego mi tu brakuje, co zamawiam u przyjeżdżających znajomych

- polskie książki i czasopisma - mam oczywiście kindla, bez niego ani rusz, jeśli chce się czytać po polsku, ale nie wszystko znajdzie się w formacie ebookowym
- legginsy - te tutejsze sięgają mi zazwyczaj do połowy łydki - mam 1,75m, trudno też znaleźć naprawdę fajne, wygodne, dobrej jakości
- polskie wódki - można dostać tu powszechnie Wyborową, rzadziej Żubrówkę), tęsknię przede wszystkim za wszelkimi odmianami smakowymi
- różnego rodzaju kasze, kiełbasa (nigdy nie byłam wyznawczynią, ale czasem po prostu brakuje "smaku domu"), suszone grzyby (podgrzybka czy prawdziwka nie uświadczysz), chrzanik, majonez Winiarych (tutaj prawie wszystkie z limonką), ogórki kiszone i inne sentymentalne smaki, mak (tutaj na cenzurowanym), przyprawa do piernika, przyprawa do grzańca.
Więcej na ten temat pisała Isia Wieczorek TUTAJ.


Zobacz także: Czy w Meksyku jest niebezpiecznie?


Co byście dodali? Piszcie w komentarzach.