Co zobaczyć w Chiapas? 10 mniej oczywistych miejsc

Stan Chiapas jest nieco większy niż Irlandia i zamieszkuje go podobna ilość osób co Norwegię. Jest też jednym z najbogatszych stanów, jeśli chodzi o surowce naturalne, a jednym z najbiedniejszych, jeśli mowa o warunki życia. Jest też jednym ze stanów o największym procencie ludności rdzennej. Rozróżnia się tutaj 56 różnych rodzin językowych, którymi posługuje się prawie milion osób. Jedna trzecia z nich nie mówi po hiszpańsku.


Praktycznie każda wioska ubiera się inaczej, mówi troszkę inaczej, ma różne zwyczaje i tradycje. To chyba to właśnie zaważyło o tym, że to właśnie tu zdecydowałam zostać się na dłużej. No i pewnie także różnorodność krajobrazowa i klimatyczna: mam tutaj zarówno puszczę tropikalną, jak i góry, a do tego zapierające dech w piersiach wodospady, bajecznie niebieskie jeziora, malownicze wulkany i rzadko odwiedzane plaże. No i piękne kolonialne miasteczka, majańskie ruiny, wioski zapatystowskie, pulsujące życie kulturalne... Od sześciu lat nie przestaję odkrywać tu czegoś nowego. Od sześciu latach nie przestaję się w tym miejscu zakochiwać na nowo.

Dzisiaj zdradzam Wam 10 moich ukochanych, a rzadziej odwiedzanych i opisywanych miejsc w Chiapas:

1) Tonina
Tutejsza piramida jest uważana na najwyższą budowlę przedhiszpańską w Meksyku! Liczy 72 metry, prawie 7 metrów więcej niż Piramida Słońca w Teotihuacanie. Mimo to strefa archeologiczna w Toninie rzadko odwiedzana jest przez turystów. A ważna była także historycznie - tutejsze miasto-państwo (oryginalnie nazywane Po albo Popo) było jednym z najżarliwszych przeciwników Palenque, w 711 roku udało się mu w końcu pokonać rywala, co stało się początkiem końca tego wielkiego królestwa. Toniná była jednym z ostatnich miast-państw w okolicy, które z tajemniczych przyczyn zostało opuszczone. Mieszkańcy pewnie musieli być naocznymi świadkami upadku wielkiej cywilizacji. To zapewne dlatego w tutejszej ornamentyce można znaleźć tyle czaszek oraz bardzo niepokojącą płaskorzeźbę przedstawiającą piekło. Toniná położona jest tuż obok miasta Ocosingo, w połowie drogi między San Cristóbal a Palenque. Patronem Ocosingo jest nasz rodak, Jacek Odrowąż, zwany tutaj "San Jacinto de Polonia" - "świętym Jackiem z Polski".


2) Roberto Barrios

"To lepsze niż roller coaster!" - krzyknęłam zjeżdżając na tyłku z kolejnego wodospadu w Roberto Barrios. "I o ile tańsze!" - dodał David. Wejście kosztuje jedynie 20 pesos, a wodospadów jest przynajmniej kilkanaście. Trudno je policzyć, bo po prostu spływa się rzeką, od jednego do drugiego. Jednymi schodzi się ostrożnie trzymając się za linę, z innych się skacze, innymi zjeżdża jak na zjeżdżalni - na tyłku albo na butelce od trzylitrowej coca-coli. Etatowa butelka leży tuż obok na brzegu. Roberto Barrios od mojej pierwszej tam wizyty wciąż zajmuje pierwsze miejsce na mojej prywatnej liście ulubionych wodospadów. Znajduje się tu także autonomia zapatystowska. Ta sama, w której niespodziewanie z koncertem pojawił się w Sylwestra Manu Chao. Najlepiej wybrać się tu na półdniową wycieczkę z Palenque, skąd do Roberto Barrios jest godzinka. Można dojechać tu colectivo z Palenque. Więcej zdjęć TUTAJ.


3) Oventik
Oventik znajduje się 60 km od San Cristobal de Las Casas i jest jedną z pięciu autonomii zapatystowskich, które nazywane są caracolami (z hiszp. "ślimak"). Po zbrojnym powstaniu w 1994 roku i latach nieudanych negocjacji oraz ofiar, niespełnionych obietnic rządu oraz starć zapatystów z siłami rządowymi i paramilitarnymi, caracole są jednym z sukcesów EZLN. Oventik jest najczęściej odwiedzanym i najłatwiej dostępnym caracolem. Wizyta jest bezpłatna. Na wejściu trzeba wylegitymować się paszportem i przygotować się na krótki wywiad. Oraz liczyć się z tym, że nie zostanie się wpuszczonym. Zazwyczaj jednak dzieje się inaczej - zostaje nam przyznany zapatysta do opieki, który oprowadzi nas po autonomii i odpowie na pytania. Polecam jednak wcześniejsze zgłębienie tematu, bo zapatyści są z reguły małomówni i średnio wylewni. Co roku w noc sylwestrową odbywa się tu huczna rocznica powstania (o niej i o zapatystach jako takich pisałam więcej TUTAJ), zaś latem festiwal sztuki CompArte (odbywa się w Oventiku oraz w CIDECI - ZDJĘCIA). O zapaturystyce pisałam zaś więcej w ostatnim wpisie na blogu TUTAJ.

4) Lagos de Colón
Gdyby do Comitanu przyłożyć cyrkiel i przeciągnąć nim okrąg długości jednej godziny drogi, to chyba na całej linii wyskoczyłyby nam jakieś przepiękne miejsca do odwiedzenia. I o ile okolice San Cristóbal to przede wszystkim kultura, to tutaj główną atrakcją jest z kolei natura. To tutaj mieszczą się Lagunas de Montebello czy wodospady El Chiflón. Lagos de Colón to położone są tuż przy granicy z Gwatemalą. To 44 jeziora z turkusową wodą i galaktykami rybek robiących peeling. Znajdziemy tu także strefę archeologiczną El Lagartero oraz wodospad, z ukrytymi za nim grotami. Są wśród nich takie, że jak się wejdzie w jednym miejscu, to wychodzi w drugim. To miłe miejsce na ekonomiczny kemping - wejście nad wodospady to jedynie 20 pesos, a jak już wejdziemy, to możemy zostać, jak długo chcemy, np. pod namiotem. Nie lubiącym tłoku radzę unikać weekendy - wtedy przyjeżdżają tu licznie na piknik meksykańskie rodziny z Comitanu. Więcej zdjęć TUTAJ, a o Comitanie poniżej.

5) Comitán de Domínguez
Jedno z czterech "pueblos magicos" - magicznych miejscowości w stanie Chiapas. I według mnie drugie najpiękniejsze, po San Cristóbal. Miasteczko jest jednak przy tym dość niesłusznie omijanie. A jest tu tyle cudowności! Raz, że wokół znajduje się mnóstwo miejsc do zobaczenia - o tych przyrodniczych pisałam powyżej, a dochodzą do tego jeszcze strefy archeologiczne: Tenam Puente i Chinkultic. Można też to miejsce uczynić sobie miejscem startu lub mety podróży przez Puszczę Lakandońską (o tym poniżej). Dwa, że miasteczko ma bujną kulturę kulinarną, z tzisim, czyli wielkimi mrówkami, na czele (poza tym spróbujcie pan compuesto, chinculguajes, chanfaina de borrego i tascalate). Trzy, że gości jedną z najbarwniejszych fiest regionu - fiestę św. Charłampa (więcej TUTAJ). Cztery, że jest ważnym miejscem na historycznej mapie kraju - to tutaj w 1821 roku Chiapas ogłosiło niepodległość (tak, Chiapas kiedyś było - przez trzy lata - niepodległym krajem, i to jeszcze pierwszym w Ameryce Centralnej). Pięć - jest po prostu przepięknie! Polecam knajpkę La Postal z pięknym widokiem na miasteczko oraz czekoladziarnię Nogu (tam między innymi czekoladki z mrówą).

6) Puszcza Lakandońska
Selva Lacandona to oczywiście ogromny teren, ale gdybym miała tu się rozmienić na poszczególne atrakcje, to ta lista miałaby jakieś 26 nieatrakcyjnych punktów, a nie zgrabnych i okrągłych 10. Jeśli macie dodatkowych kilka dni na Chiapas, to polecam przejechać się tzw. Carreterą Fronterizą wzdłuż granicy z Gwatemalą i rzeki Usumacinta (najdłuższej rzeki w Meksyku). Ta podróż to były jedne z moich najpiękniejszych meksykańskich wakacji! Tutaj kolejno można odwiedzić Roberto Barrios (punkt 1), potem wodospad Wejlib Ha (zdjęcia TUTAJ), potem wsi Lakandonów - grupy etnicznej, która najdłużej w Meksyku pozostawała bez większego kontaktu z białym człowiekiem (Nahá i Metzabok - ZDJĘCIE), ruiny Bonampak i Yaxchilán (więcej TUTAJ), jeśli macie własny samochód, to też wodospady Las Golondrinas i bardzo mało znaną strefę archeologiczną Plan de Ayutla (więcej TUTAJ), a na koniec Las Guacamayas, gdzie papugi ary biegają wszędzie wokół jak w Krakowie gołębie (więcej TUTAJ) oraz wodospady Las Nubes. No i ewentualnie trudniej dostępną Lagunę Miramar (jeszcze nie byłam, jeśli będziecie jechać, to weźcie mnie proszę ze sobą, zajrzyjcie do zakładki "Kontakt" :))

7) Aguacero
W Meksyku jest tyle wodospadów, że muszę je sobie jakoś klasyfikować i pozycjonować. Głównymi kryteriami przy wyborze ulubionych są więc u mnie: możliwość kąpieli (nie ma to jak prysznic pod wodospadem!), element przygody (zakamarki, zawodospadowe jaskinie, wspinaczki, spacerki) oraz inni amatorzy wodospadu w liczbie ograniczonej do minimum, najlepiej do zera. W tym pozycjonowaniu wodospad Aguacero, wypada bardzo, bardzo korzystnie. Powiedzmy, TOP3. Wodospad położony jest w kanionie Rio Venta. Jeśli nie ma się własnego środku transportu należy przygotować się na ok. 40-minutowy spacer od drogi numer 190, do tego miejsca można podjechać colectivo z miejscowości Ocozocuautla de Espinosa. Świetne i tanie miejsce na kemping. A, i nie powiem, ile schodków trzeba pokonać, ale przygotujcie się na wspinaczkę ;) Zdjęcia TUTAJ. Dość niedaleko znajduje się też Sima de las Cotorras - czyli ogromna (!) dziura w ziemi, z której o wschodzie słońca wylatują jak na gwizdek tłumy zielonych papug.

8) Zoo w Tuxtli
"Proszę nie schodzić ze ścieżki" - krzyknęła pracownica zoo w Tuxtli Gutiérrez. Ale nie chodziło o prawo, ład i porządek, a o nasze bezpieczeństwo - "Żyją tu cztery gatunki jadowitych węży" - wyjaśniła. Zoo leży na terenie rezerwatu przyrody El Zapotal. Niektóre ze zwierząt żyją tu na wolności. Nad głowami skaczą małpy, pod parkowymi ławkami siedzą aguti, a po ścieżkach obok gości spacerują całe stada jeleni. To właśnie na nie zapatrzyłyśmy się schodząc o krok ze ścieżki. Jaguar mieszka na tak dużym terenie, że nagrywając go z góry komórką, można nabrać tabuny facebookowych znajomych, że siedzimy na drzewie w Puszczy Lakandońskiej (fakt).  Nie zobaczy się tu żyrafy ani słonia. Mieszkają tu jedynie zwierzęta z Chiapas. Na terenie tego jednego jedynego stanu żyje tyle gatunków zwierząt, że można było stworzyć pełnowartościowe i pełnowielkościowe zoo. Nie mogę się przestać tym faktem nazachwycać. Wejście śmiesznie tanie, jeśli nie pokręciłam, to chyba 10-20 pesos. Na zdjęciu mój ulubieniec, mrówkojad zwany przeze mnie czule Sernikiem Marmurkiem albo po prostu Serniczkiem. Zawsze, jak przychodzę, podbiega do mnie zbić piątkę. Zdjęcia TUTAJ.

9) Grutas del Mamut
Przyjemne miejsce na krótką, relaksującą wycieczkę z San Cristóbal. Może być nawet piechotką. To półtorej godziny wesołego spacerku. Grutas del Mamut to połączone ze sobą jaskinie. Zazwyczaj nie ma tam innych gości, co przydaje całej wycieczce animuszu, przygody i soundtracku z Indiany Jonesa, który rozbrzmiewa w mojej głowie za każdym razem, gdy tam jestem. Nazwę nadali jaskiniom okoliczni mieszkańcy, gdyż podobno jedna z formacji skalnych wewnątrz groty przypomina mamuta. Warto wziąć latarkę! Obok przyjemna rzeczka i boisko do siatkówki (zdjęcia TUTAJ). Kawałeczek dalej jest również kawałeczek przyjemnej rzeczki, który nazywa się Arcotete i zachwyca charakterystycznym skalnym tunelem. Świetne miejsce na piknik. Jeszcze trochę dalej mieści się miejscowość Cruzton, gdzie sprzedaje się najtańszy pox w okolicy (nawet za 12 pesos za litr). Nie pytajcie, gdzie dokładnie - pox sprzedaje się tam praktycznie w każdym domu, zobaczycie, jak pojedziecie.

10) Boca del Cielo 
To tutaj planowali udać się bohaterowie filmu "I twoją matkę też". A raczej do miejsca o takiej samej, romantycznej nazwie. Boca del Cielo znaczy bowiem "Usta Nieba", a nazwę tę na poczekaniu wymyślili chłopcy grani przez dwie największe (wtedy jeszcze bardzo młodociane) gwiazdy meksykańskiego kina młodego pokolenia - Gaela Garcię Bernala i Diega Lunę. Chcieli w ten sposób zaimponować nowo poznanej atrakcyjnej Hiszpance. Nazwę oczywiście zmyślili, dlatego mieli niezłego stresa, gdy owa Hiszpanka wyraziła chęć pojechania tam z nimi. Zarówno bohaterowie, jak i ekipa filmowa nigdy tu jednak nie dotarli. Boca del Cielo pozostaje mało popularnym miejscem na wybrzeżu stanu Chiapas, które odwiedzają jedynie nieliczne rodziny z Tuxtli i innych miast Chiapas. O mojej magicznej tam podróży podczas mojej pierwszej wizyty w Meksyku pisałam TUTAJ.


UPDATE, czyli jedenasta pozycja, musiałam!
11) Chorreadero
"W czasach, kiedy nie ma już białych plam na mapie, jedyne, co zostało do odkrycia, znajduje się pod ziemią". Jaskinie są moją nową miłością. A tych w Meksyku nie brakuje! Przyjeżdżając tutaj zastanówcie się nad wpisaniem bliskiego trzeciego spotkania z jedną z nich. W Chiapas polecam Chorreadero, zaledwie godzinę od San Cristóbal de las Casas, tuż przy Chiapa de Corzo, przy starej drodze na Tuxtlę. To lepsze niż park rozrywki i wszystkie kaniony Sumidero oraz wodospady Agua Azul razem wzięte! Wyprawa trwa pięć godzin i prezentuje się tak (WIDEO), a organizuje ją m.in. Petra Vertical (wyjazdy z San Cristóbal). Na co dzień, jeśli nie zagłębiamy się w czeluście jaskini, Chorreadero jest zaś wodospadem, który można odwiedzić na przykład przy okazji rodzinnego pikniku.


* za "bardziej oczywiste miejsca" uważam: Palenque, Agua Azul, Misol-Ha, San Cristóbal de las Casas, Chamulę i Zinacantán, Chiapa de Corzo i Kanion Sumidero, Lagos de Montebello i el Chiflón.


Zobacz także: Subiektywna mapa San Cristóbal de las Casas. Osobisty przewodnik po mieście