Królik na księżycu. Meksykańskie królicze legendy

Księżyc, jaki jest, każdy widzi. No ale nie każdy widzi go tak samo.  Nie tak samo wygląda on również z różnych miejsc na ziemi. No bo jak to mówi swojska mądrość ludowa - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. A punkt siedzenia - od miejsca, w którym się wychowaliśmy. I tak - patrząc na księżyc w Europie widzimy twarz człowieka. Meksykanin patrzący na dokładnie ten sam księżyc zobaczy zaś na nim... królika.  

W różne zakamarki prowadzą nas rozmowy przy świątecznym stole. Już dawno odkryłam, że buszując po meksykańskiej kulturze tak naprawdę więcej rozumiem z tej naszej, polskiej. Nie na darmo Paulo Coelho i inni domorośli filozofowie zapychają nasze słowniczki truizmami typu: "inne kultury są lustrem, w których dokładnie możemy się przyjrzeć swojej wlasnej". Dziwuję się, że z okazji dnia św. Sebastiana w miejscowości Zinacantan rzuca się w jaguary wypchanymi wiewiórkamiMeksykanie zaś dziwują się laniem wosku na dzień św. Andrzeja i puszczaniem wianków na fallującą wodę na dzień św. Jana. 

Ja dziwię się, że Meksykanie nie potrafią mi wyjaśnić genezy niektórych swoich zwyczajów. Jeżdżę po fiestach i pytam, dlaczego się tak i tak przebierają, dlaczego jedzą to i to, dlaczego obchodzą ten dzień dokładnie w ten i w ten sposób. A oni mi odpowiadają, że "costumbre", że to zwyczaj. Na początku mnie to zżymało, potem bawiło, dopiero z czasem zaczęłam to rozumieć. Że robi się coś, bo to zwyczaj. Bo to zwyczaj jest tu najważniejszy, a nie cokolwiek innego. I że ja przecież też nie potrafię wyjaśnić dogłębnie niektórych polskich zwyczajów.

Mnożyć się jak króliki

I tak trochę dla hipotetycznego Meksykanina, który kiedyś zada mi to moje fundamentalne pytanie: "dlaczego?", buduję sobie w głowie odpowiedzi na różne pytania. Dzisiaj padło na królika. Dlaczego królik jest symbolem świąt? Odpowiedź oczywiście jest prosta. Królik to symbol płodności. Wielkanoc to symbol odrodzenia, a wiosna czas budzenia się do życia. Nic tylko łączyć się w pary, by potem parzyć się jak króliki i jak króliki się mnożyć. 

Króliki zaczęły nieść kaganek płodności nie tylko ze względu na dużą ilość młodych w miocie oraz krótką ciążę (ok. 28-32 dni). Nie wiem bowiem, czy wiecie, ale panie króliki są również niesłychanie płodne w inny sposób. Panie króliki nie bawią się bowiem w coś takiego jak kalendarzyki okresowe, nie mają PMS ani nie wyliczają sobie, kiedy mają dni płodne. Bo... dni płodne mają cały czas. Po zbliżeniu, do mózgu pani królik biegnie impuls nerwowy, który to następnie z jajnika uwalnia komórkę jajową. W ten sposób właściwie po każdym "przygodnym numerku" pani królik może zostać zapłodniona.

Królik niemalże na całym świecie kojarzony jest ze swoją płodnością. W horoskopie chińskim najlepsze żony to podobno te urodzone w roku królika, podobnie zresztą było u Majów. Osoby pod znaku królika to urodzone matki i opiekunki.  Dni królika u Majów to także dobry czas na zaczynanie czegoś nowego. Ktoś kiedyś powiedział mi w Meksyku, że właśnie w dzień królika został stworzony świat.

Moja droga znajoma Justine ma tatuaż z królikiem, zaś pytana o plany na przyszłość - ku zaskoczeniu wszystkich szalonych trawelerów - odpowiada , że "chce być dobrą matką". W Antigua w Jade Museo sprawdziłyśmy, spod jakich majańskich znaków jesteśmy. Justine - jak się okazało - jest właśnie spod Królika.


Pokorny królik 400 cycuszków ssie

Również Aztekowie dostrzegli króliczą płodność. W ich panteonie zasiada nawet bóstwo -Centzontotochtin - będące zebranymi do kupy 400 królikami. Znaczy tych czterysta królików to czterystu osobnych bogów, wśród których znajdziemy na przykład Macuiltochtli ("pięciokrólika") and Ometotchtli ("dwukrólika"). Oczywiście, nikt wszystkich 400 imion nigdy nie spamiętał, nikt nawet nie wyobrażał sobie wszystkich 400 bogów. Dla przeciętnego Azteka 400 znaczyło nie cztery setki, ale tyle co "bardzo dużo", "w huk" albo wręcz "nieskończenie wiele", a królicze bóstwo było tak naprawdę niepoliczalną ilością króliczych bóstw. Królicze bóstwa również mnożyły się niczym króliki, do tego stopnia, że nie dało się ich policzyć.

Królicze bóstwo również obrastało w piórka, bo miało bardzo czułą i hojnie obdarzoną przez naturę mamę. Mama Centzontotochtin nazywała się Mayahuel i nie była królikiem, a boginią agawy, boginią o 400 piersiach. Z każdej z tych piersi zamiast mleka ciekło... pulque (napój alkoholowany z agawy, więcej TUTAJ). Owym pulque - zamiast mlekiem - Mayahuel karmiła swoje królicze dzieci. Konsekwencje tych metod wychowawczych da się przewidzieć. Tak jak niektórzy Polacy są nawaleni jak szpak, bela, meserszmit albo stodoła, tak Meksykanie są pijani "niczym 400 królików". W Meksyku możemy też spróbować mezcalu o nazwie "400 conejos" (400 królików), a w Guadalajarze możemy pójść do baru "400 conejos".

Mayahuel w logo i na ścianie mezcalerii Surreal w San Cristobal ma tylko sześć cycuszków. Ale to i tak największa ilość, jaką udało mi się znaleźć wśród jej rysunkowych przedstawień. No bo jak narysować 400 piersi?


Gadżety.

Jak królik dotarł na księżyc

Meksykanie, gdy patrzą na pełnię księżyca, widzą królika. Wszystkiemu winny kształt Morza Księżycowego, który dla ziemian jest czymś w rodzaju testu Rorschacha - przypominać może wiele rzeczy. Królik jednak wydaje się być mniej przypadkowy niż jakiś tam koleś, którego ponoć widzimy na księżycu my. Królik i księżyc mają bowiem dużo wspólnego. Ciąża królicza trwa tyle, ile jeden cykl księżyca. Cykl księżyca ma również długość ludzkiego cyklu miesiączkowego, a księżyc sam w sobie ma związek z życiem seksualnym człowieka. Naukowcy donoszą, że statystycznie kobiety najczęściej dni płodne mają właśnie podczas pełni, która to budzi w nas wilczy apetyt na seks. 

Aztekowie jednak wcale tego w ten sposób tak nie widzieli. Królik przecież nie mógł znaleźć się na księżycu, bo "nam się tak kojarzy", ktoś musiał go tam podrzucić. Kto i jak podrzucił królika na księżyc tłumaczyli w dwójnasób.

Dzień dobry, dzisiaj na lunch polecam siebie

Jedna z legend mówi o bogu Quetzalcoatlu, Pierzastym Wężu, który spacerował sobie po świecie w ludzkiej postaci i zapomniał najwyraźniej wziąć ze sobą wystarczającą ilość suchego prowiantu. Skończyło mu się jedzenie i woda, a wokół nie było nic, czym mógłby się pożywić. Nic z wyjątkiem napotkanego królika, który - niewiele sam mając - zaoferował wędrowcowi na obiad samego siebie. Bóg wzruszony tą propozycją powiedział: "Może jesteś tylko królikiem, ale od teraz każdy będzie cię pamiętał. Umieszczę twój obraz na oczach wszystkich ludzi po wszystkie czasy". I umieścił go na tarczy księżyca właśnie. 

Fot. allposters.com

Ciekawe, że niemalże identyczną legendę mają także... w Indiach. Część Azjatów widzi bowiem na księżycu także królika. Królik ukazuje się tam m.in. Chińczykom, Japończykom, Wietnamczykom i Koreańczykom, a w Indiach wrzucono go na księżyc zupełnie tak samo jak w Meksyku. Legenda mówi o Buddzie, który chciał sprawdzić wierność różnych zwierząt przez oświadczenie im, że jest głodny. Małpa przyniosła mu całe naręcze owoców, lis nałowił mu ryb, a królik stwierdził, że "niewiele mu może dać, bo sam niewiele ma". No może poza sobą samym, którego Buddzie zaoferował. Budda w nagrodę również umieścił go na księżycu. 

Fot. www.weingartdesign.com

Hart ducha na słońce, boi dudek na księżyc

Królik na księżycu nie kojarzy się zawsze Meksykanom z odwagą i poświęceniem, może kojarzyć się także z tchórzostwem. Druga z azteckich legend o tym, jak królik znalazł się na księżycu, ma związek z przeświadczeniem, że żyjemy obecnie w epoce piątego słońca. Przed nami bowiem zaczęły się i skończyły się 4 inne epoki zwane słońcami, które zaginęły bezpowrotnie wraz z całą cywilizacją, która w trakcie tego czasu została stworzona. Cywilizacje zaginęły bezpowrotnie z powodu jakiejś katastrofy - Ludzie Pierwszego Słońca zginęli przez atak ogromnych jaguarów, Drugiego - przez huragany, Trzeciego - przez ognisty deszcz, a Czwartego - przez powódź (ach ileż tu pożywki dla Danikena i innych new-age'owców, ileż związków z wielkim potopem i Atlantydą!). Ja, ty i prekolumbijscy Aztekowie jesteśmy zaś Ludźmi Piątego Słońca, a nasza cywilizacja zginie w trakcie trzęsienia ziemi. 

Według tej samej legendy - każde ze słońc było wcześniej bogiem, który poświęcił swe życie, żeby świecić na niebie. Rytualnie miał skoczyć on w ognisko i wówczas odradzał się jako słońce. Gdy skończyła się epoka czwartego słońca zastawiano się, kto miałby stać się nowym, piątym słońcem. Padło na boga Tecuciztecatla, ale ten miał trochę cykora, by poświęcić w swe życie i skoczyć w ognisko. Wtedy na ochotnika zgłosił się Nanauatzin, który z wigorem i pełnym przekonaniem wykonał ostateczny skok. Wtedy i Tecuciztecatl zyskał dziwną pewność siebie i skoczył w ognisko tuż za swoim poprzednikiem. Podobno wówczas na niebie świeciły dwa słońca. Bogowie uznali jednak, że tak być nie może. Zdecydowali nagrodzić odwagę Nanauatzina i ukarać bojaźliwość Tecuciztecatla. Rzucili więc w twarz tego drugiego królikiem. Przez co stracił trochę blasku i ze słońca stał się księżycem.


Inne meksykańsko-królicze ciekawostki:


- "królikami" - "conejos" nazywa się mieszkańców miasta Tuxtla Gutierrez, stolicy stanu Chiapas. Po mieście jeżdżą również conejo-buses, tutejszy transport publiczny, a jedna z lokalnych drużyn piłkarskich nazywa się także Conejos. Przezwisko mieszkańców wzięło się od nazwy miasta w języku coiteco - Coyatoc, które oznacza "dom królików". O innych przezwiskach mieszkańców meksykańskich miejscowości pisałam TUTAJ 

- meksykański gatunek endemiczny zwany królikiem wulkanicznym, profesjonalnie romerolagus diazi, uznawany jest za drugiego najmniejszego królika na świecie (Meksykanie powiedzą, że jest pierwszy!). Żyje na wysokości ponad 3 tysięcy metrów i jedynie na czterech meksykańskich wulkanach - Popocatepetl, Iztaccihuatl, El Pelado i Tlaloc.

Co ma jeszcze królik do Meksyku, a Meksyk do królika? Czekam na Wasze pomysły i spostrzeżenia!