Fotoreportaż: Wytańczyć siebie. Meksykańscy rodzimowiercy


– Ja już nie jestem katolikiem, ale bardzo szanuję waszego papieża.
– Dlaczego już nie jesteś katolikiem?
– Wierzę teraz w Tlaloca, Huitzilopochtli, Tezcatlipokę. Bogów z mojej ziemi.
– Modlisz się do nich?
– Tak. Za chwilę zaczynamy. Naszą modlitwą jest taniec.

Ma na imię Cuauhtémoc. Takich jak on są tutaj setki. Według szacunków Cuauhtémoca co najmniej tysiąc. Nazywają samych siebie „tancerzami”, danzantes mexicas, albo „ruchem mexicanidad” (lub w języku nahuatl – mexicayotl). Ja na własny użytek określam ich mianem „meksykańskich rodzimowierców”, bo starają się wskrzeszać dawne azteckie wierzenia i tradycje.

Zebrali się dzisiaj w samym centrum miasta Meksyk, na głównym placu, Zócalo, żeby uczcić najważniejszy dzień w ich kalendarzu: rocznicę powstania México Tenochtitlánu, dawnej stolicy imperium Azteków. Jej ruiny znajdują się tuż pod naszymi stopami. Kilka metrów pod tłumem, który przez pięć najbliższych godzin będzie non stop wykonywać tańce azteckich przodków.

Twierdząc, że czci jedyny słuszny meksykański dzień niepodległości.

(fragment rozdziału "Wytańczyć siebie. O meksykańskich rodzimowiercach" z mojej książki "Dzieci Szóstego Słońca" - Wydawnictwo Czarne, 2018)